poniedziałek, 15 grudnia 2008

Andrzej Kurylewicz Quintet - Go Right! (1963)

No i cholera, znowu na dżez mnie wzięło. Wszystko przez Ciebie, Sytri, z tym Milianem. Ale rodzina cokolwiek odetchnęła, bo wcześniej na Swansów miałem fazę. A to - sama radość życia. Świętej pamięci lider o dziwo na trąbce, poza tym Ptaszyn, Karolak, chyba Dyląg i Dąbrowski. I proszę mi nie marudzić że to mp3, bo nie mam inaczej. Na zdrowie - Mediafire, 63 Mb.

(hasło/password = panmietek.blogspot.com)

Luckily, the greatness of the 1960s Polish jazz is now widely appreciated. This album features music from some of the genre's key figures: the late great Andrzej Kurylewicz, Jan Ptaszyn Wroblewski and Wojciech Karolak. Play it to your friends and tell them it's Cannonball Adderley, they'll go "I didn't know he was so good". Dig it - Mediafire, 63 Mb.

niedziela, 14 grudnia 2008

Cukor Bila Smert' - Selo (1993)

Gdyby to Obuh wydał, to wszyscy by sikali z zachwytu. A że to tylko jakaś tam Koka, która samą ukraińską muzykę prezentowała (? - działa ta wytwórnia jeszcze?), i nie jest to folk, przy którym można by się najebać i potańczyć, to wszyscy zapomnieli.
Co to była za wytwórnia? Można powiedzieć, że ukraińska, ale działająca w Polsce. W repertuarze - rzeczy zahaczające o awangardę. Mam kilka kaset, niektóre takie sobie, niektóre świetne. Ta - super. Eteryczne piosenki, trochę jak Księżyc, trochę jakby nowe Pustki bez sekcji rytmicznej. Proszę słuchać i się zachwycać - Mediafire, 95 Mb.

Koka Records was (and still is) a Poland-based label featuring indie music from Ukraine. This particular release could have easily fit into the OBUH roster. Quirky classical songs, not too far from Ksiezyc or Meredith Monk's more accessible moments. Enjoy - Mediafire, 95 Mb.

sobota, 13 grudnia 2008

Włodzimierz Kotoński - Antyfony (1970?)

Wybaczcie słabą jakość dźwięku [JUŻ NIE]. Ten numer jest świetny. Nie wiem jak ten Kotoński to robi, ale te jego kompozycje jakieś takie fajne są.
"Antyfony" są całe elektroniczne, choć brzmią jak zaśpiewane - ten dźwięk wokalopodobny to Kotoński wysmażył w studiu (oczywiście eksperymentalnym, oczywiście radia, oczywiście polskiego). Ten tego, częstujcie się - tędy proszę.

Another obscure gem from Polish Radio Experimental Studio. Erm, namely from one of its pioneers, Wlodzimierz Kotonski. This lovely composition is notable for its vocal-like sounds, which were all made up electronically. Dig it - this way please.

piątek, 12 grudnia 2008

Scott Walker - Scott 3 (1969)

Pora podsumowań, co? To jest moja płyta roku. Nie szkodzi, że się ukazała prawie 40 lat temu.
Ja się zgadzam z Brianem Eno, który stwierdził, że Scott Walker jest największy, a to, że mało płyt wydał, nie ma nic do rzeczy. Genialne piosenki. Posłuchajcie już pierwszej: nie dość, że melodia piękna, to jeszcze po paru minutach te smyczki, które robiły tło, przejmują pałeczkę. Treść zamienia się w formę. Utworu czwartego, Big Louise, to potrafiłem słuchać w kółko przez godzinę korzystając z funcji repeat. No, może koniec płyty trochę słabszy, jak śpiewa Brela. Ale i tak arcydzieło.
Teksty też super. Poczytajcie se, bo jest cały tzw. artwork w załączeniu.
Siedźcie wygodnie - Mediafire, 96 Mb.

poniedziałek, 8 grudnia 2008

Olivier Messiaen - Vingt Regards Sur l'Enfant Jesus (20 spojrzeń na Dzieciątko Jezus), 1945

To jest właśnie ten obiecany (przed)świąteczny mega-post.
Tak to się zbiegło. Ponieważ nie czytam "Poradnika działkowca", sięgnąłem po Wyborczą; tam felieton Andrzeja Chłopeckiego, tytuł "Teolog, ornitolog" - he, od razu wiadomo, o kim to. Nie wiedziałem, że 10 grudnia setna rocznica urodzin Messiaena.
Niniejsze dzieło, moi Państwo, to jeden z punktów zwrotnych w moim muzycznym życiu. Przedtem byłem raczej niedzielnym słuchaczem takiej muzy, a to po prostu zmieniło moją perspektywę słuchania. Też Was to zahipnotyzuje. Medytacja. Dwie godziny i czterdzieści minut tych jedynych w swoim stylu słodkich akordów, tym razem na fortepian solo. Na nim Antoni Batagow. To edycja firmy Miełodia z 1990.
Idealna rzecz - na każdą pogodę, więc i na grudzień. Pięć plików:
cz. 1-5: Mediafire, 92 Mb
cz. 6-9: Mediafire, 87 Mb
cz. 10-13: Mediafire, 95 Mb
cz. 14-16: Mediafire, 83 Mb
cz.17-20: FlameUpload, 135 Mb.
ps. dziś z Wyborczą na dvd jeden z filmów mojego życia - "Rozwodów nie będzie"!!!

niedziela, 7 grudnia 2008

Księżyc - 1996

Nie wiem co z tym zespołem zrobić. Na żywo - bardzo mi się podobali. Płyta już nie. Pamiętam, że sprzedałem ten winyl koledze za tyle, za ile kupiłem, czyli 20 złotych. To jest zgrywka z wersji CD od (innego) kolegi.
Może to ja nie mam racji, bo wszyscy tę płytę lubią. Proszę się częstować - Mediafre, 88 Mb.

Another very much coveted and revered 1996 OBUH Records release. Minimal, folkish, somewhat esoteric stuff (the band's name translates as The Moon). To my ears, the album does not live up to a live performance of theirs. Well, everybody likes it, so it can't be that bad - Mediafre, 88 Mb.

Milian x 2 (1965?)

Dwa numery Miliana - jeden jego zespołu z Ptaszynem, a drugi w zespole Komedy (chyba się nazywa "Midnight Sun Never Sets"). Oba nagrywane z radia, oba szumią. ten z Komedą fajny, ten z Ptaszynem - re-we-la-cja. Proszę się częstować - Mediafire, 20 Mb.

sobota, 6 grudnia 2008

Rongwrong - Historia Alfonsa Czahora, wersja CD, 1996

Ten zespół z OBUHa nie był ani tak lansowany jak Za Siódmą Górą, ani tak lubiany jak Księżyc. Jeśli o mnie idzie - zdecydowanie najlepszy z całej stajni, najbardziej oryginalny. Szumowy ambient, taki elektroakustyczny (cokolwiek by to mogło znaczyć) ożeniony z klimatami typu przedwojenna wschodnia Polska, prawosławie.
Ta płyta wyszła najpierw na kasecie, trwała 45 minut. Muzycy uznali, że ten materiał ich nie zadowala i nagrali tę samą muzykę jeszcze raz - wyszło minut 38. Doczepili więc do całości jeszcze jeden numer, zupełnie inny od pozostałych, który rozwala moim zdaniem całą dramaturgię. Wypalcie sobie CD bez tego kawałka, naprawdę.
Genialne. Kaseta jest jeszcze dostępna, CD nie, proszę się częstować - DivShare, cały duży (ok. 250 Mb) folder z plikami flac.

A lesser known, yet the most original (and, let's be honest, the best) of the OBUH Records bands - Rongwrong with their out-of-print 1996's masterpiece "The Story of Alfons Czahor", which managed to seamlessly combine droney ambient with the Orthodox Church vibe. 1920s Poland, swamps, sparse singing - it's a must, really. Beware of the last track - it is a bonus one and by NO means fits along the others.
Dig it - DivShare, ca. 250 Mb (a folder of flac files)

środa, 3 grudnia 2008

The Vivians - Vivicide EP, 1989

No, nareszcie jakieś szarpidruty.
To też z kaset z młodości. Kapela z Cleveland. Ostro grają (poza ostatnim numerem, dedykowanym Chrissie Hynde), ale nie jest to punk, ani noise, ani psychodelia - raczej wszystko naraz. Męska sekcja, dwie panie - frontmenki. Nic później o nich nie słyszałem, tak więc kolejna niepotrzebnie zapomniana kapela. Nic się nie zestarzało, ciągle kopie.
Proszę się częstować - Mediafire, 45 Mb.

A 1989 EP from an unduly forgotten band from Cleveland. At times edgy, angular and psychedelic, and sometimes all three at once. Awesome - Mediafire, 45 Mb.

sobota, 29 listopada 2008

Tomasz Sikorski - Na smyczki, Struny w ziemi, Holzwege

Trzy razy Sikorski - chyba wszystko znane, ale tym razem w formacie bezstratnym z płyt z Warszawską Jesienią. Rozwalający jest zwłaszcza "Na smyczki". Powinni to w zestawie z żyletką sprzedawać.
Proszę się częstować - Mediafire, 90 Mb.

I think all these compositions have already been posted on this blog before, but here I present you Holzwege, Strings in the Ground and the devastating For Strings in a lossless format - Mediafire, 90 Mb.

poniedziałek, 24 listopada 2008

Ewa Demarczyk - live 1964...

...z Opola, ale NIE z festiwalu.
Moi mili, jeszcze do niedawna (gdzieś tak do podłączenia internetu) miałem tak, że jak wstawałem w nocy na siku, to MUSIAŁEM pójść do kuchni i włączyć radio, bo akurat mogło coś fajnego lecieć. No i pewnego razu w 2000 albo 2001 roku ten nerwowy tik się opłacił - słyszę niepokojąco znajomy wokal śpiewający "nie je-e-e-e-e-stem głupia". Kaseta na szczęście się znalazła (co rzadkie w takich wypadkach, przyznacie); mało tego - nagrało się! Kilka utworów, wśród nich dwa niepublikowane, z zapowiedziami Skrzyneckiego. Naprawdę się wkurzyłem, kiedy usłyszałem zapowiedź wsteczną (też ją Wam wgrałem) - przeleciało mi chyba z 5 numerów, WSZYSTKIE nieznane. Ech, może będą gdzieś w internecie w 2025 roku...
Na razie cieszcie się tym, co jest - 21 minut, Mediafire, 54 Mb.

Demarczyk's unreleased 1964 live performance from a radio broadcast a couple of years ago. I pressed the Rec button only halfway through the broadcast, I do miss the whole thing as it contained 5 or 6 unknown songs. Here are only one and a half of them - plus a few already known ones.
Enjoy - Mediafire, 21 minutes.

niedziela, 23 listopada 2008

Neu! - 75

Jednak coś krautrockowego znajdzie się i tu. Nie wiem, czy to najlepsza płyta tego nurtu, ale na pewno najfajniejsza. Zespół Neu! wymyślił sobie, że będzie grał wszystko w jednakowym rytmie. Nagrał jedną taką płytę, potem drugą taką samą (w takiej samej okładce), a przy trzeciej płycie uznał, że trzeba coś zmienić i dokooptował do części nagrań jeszcze jednego perkusistę. Rytm się nie zmienił. Okładka też nie.
Taka najbardziej przystępna chyba z ich płyt to jest. Prawie disco momentami. Ale grają tak, że jak ich pierwszy raz usłyszałem, od razu przestałem lubić Stereolab - bo już było to samo, tylko lepiej.
Coś mi się zdaje, że obaj główni członkowie zespołu już nie żyją, a jeden z nich zmarł w tym roku. Skoro taką muzykę po sobie pozostawili, będzie im lżej na tamtym świecie. Nam na tym świecie też.
Proszę się częstować i cieszyć - Mediafire, 96 Mb.

Kazimierz Serocki - Pianophonie (1976-78)

I właśnie teraz przydałaby się jakaś dyskusja o muzyce.
To jeden z czołowych awangardzistów polskiej muzy lat 50. i później, i to jest jego ostatnie dzieło. Czy to brzmi jak skomponowane w słodkiej epoce gierkowskiej? Raczej nie. Przetworzone dźwięki fortepianu (na nim Szabolcs Esztenyi - przyjaciel naszego ulubieńca Sikorskiego), perkusja plus cała orkiestra, dużo energii, trochę nudy. A moze to ja się za mało wsłuchałem.
Przegrywane 15 lat temu ze zdartego winyla na kiepską kasetę - aż dziw, jak to dobrze słychać. Mediafire, 52 Mb.

Kazimierz Serocki - one of Penderecki's or Lutoslawski's peers. "Pianophonie" made for his last piece of work. Composed for amplified piano and orchestra, performed by Szabolcs Esztenyi (Tomasz Sikorski's close friend) and, erm, can't find my notes here, sorry.
Enjoy - Mediafire, 52 Mb.

Ewa Demarczyk - singiel, 1963

"Karuzela z Madonnami", "Taki pejzaż" i "Czarne anioły" w wersjach z pierwszego singla artystki. Jest to dostępne jako bonus na jednej z edycji pierwszego longa. Albo na winylu w miarę tanio na Allegro. Demarczyk wspominała, że późniejsze, longplejowe wersje tych piosenek są mniej udane. No to voila - Mediafire, 60 Mb.

Ewa Demarczyk's first 7" EP from 1963. All three songs appear on her 1967's LP as well, yet the singer herself considered these versions superior.
Enjoy - Mediafire, 60 Mb.

Gadka pana Mietka

No właśnie o to chodziło, moi mili. Ruszyło się z komentarzami, a wszystkie b. ciekawe. Mało tego, Vox okazał się być sporym hitem - ktoś to ściąga. W przeciwieństwie do Warszawskiej Jesieni 2008. Więc jak, wolicie tu ambitne rzeczy czy komerchę?
Dziękuję także anonimowemu komentatorowi za zaliczenie mojego skromnego bloga do pierwszej ligi - ja bym się w życiu nie równał z blogami Majeranka czy Piotra K.
Generalnie chyba dobrze odczytaliście moje intencje - słuchajmy (lub nie) muzyki nie dlatego, że ją umieszczamy w jakimś nurcie, tylko samą dla siebie.
Poza tym spoko, następne uploady będą w starym stylu. Szykuję też jeden wyjątkowo duży post z przepiękną muzyką - będzie przed świętami.
ps. Wiadomo Kto, co to jest? pierwszy numer brzmiał jak Dome, drugi jak Rongwrong, a trzeci jak "my z kolegą". czy to Ty z kolegą? i chcesz tą Fuszitsuszę?

piątek, 21 listopada 2008

Vox (1979), czyli zemsta mojej mamy

Jest gdzieś tak listopad 1980. Świeżo upieczony fan rocka, dziesięcioletni Miecio, zachodzi po szkole do empiku, gdzie na swoim ulubionym stoisku widzi jakieś zamieszanie - płyty rzucili. Wśród nich rzecz, na którą Miecio ostrzył ząbki - "Helicopters" Porter Band. Biegiem do domu po fundusze, a raczej dotację od mamy. Po drodze Mietek knuje chytry plan: "no tak, na płytę jakichś długowłosych narkomanów forsy nie dostanę. Powiem, że jest płyta Voxu - mama ich lubi, a jak wrócę, to powiem, że już wykupili".
No, plan się powiódł w 100%. Helicopters kupowałem sobie jeszcze kilka razy (zdzierał się winyl), aż parę lat temu nabyłem kompakt. I co ciekawe, mniej więcej w tym samym czasie kupiłem też - za całe 3 złote - tamten nieszczęsny Vox na cd. Co gorsza, moja mama się chyba zemściła za defraudację sprzed ćwierć wieku - spodobała mi się ta płyta.
Ten zespół jest ZBYT obciachowy, by załapać się na nostalgię za obciachem. Nie ma ich na składankach z serii Polish Funk (a trafił tam akompaniujący im Alex Band). Nie ma też hasła "Vox" w książce "333 popkulturowe rzeczy PRL", co uważam za poważny błąd tej publikacji (zwłaszcza, że jest tam Vondrackova). Myślę sobie, że zbiorowa pamięć dałaby radę ich przetrawić, gdyby byli homoseksualistami. A tak - co tu z nimi począć?
Płyta ma przede wszystkim zajebistą wartość kulturoznawczą. Posłuchajmy np. utworu "Ale Feeling" - flaki z olejem, ale była tam i wtedy publiczność, która się nim ekscytowała. Następna pieśń, "Masz w oczach dwa nieba" - "u u u uuuu", i już widzę te wszystkie Lucyny (Haliny, Krystyny) w sukienkach a la zasłona hotelowa i fryzurach a la Farah Fawcett, mięknące w ramionach restauracyjnych Borewiczów.
Kompozycje, myślę, zahaczają o nurt "outsider music" - te podróby Bee Gees były robione (zresztą dobrze) w świętej niewinności. Co z tego, że wspomniane "Dwa nieba" to zrzyna z "How Deep Is Your Love", a "Dopiero dziś" to wypisz wymaluj "Until". Rynkowski jako kompozytor w świetnej formie ("Lucy"). Teksty: pisali je np. P. Howil czy T. Rayer - ani chybi pseudonimy jakichś esbeków.
Pierwotnie chciałem zamieścić tylko repertuar oryginalnego LP, ale singlowe bonusy - Bananowy song i Dwa nieba w anglojęzycznych wersjach i dwa kowery Bee Gees (!!!) - mają tak cudownie koślawe tytuły, że nawet zespoły pop z Molvanii się chowają.
Proszę się częstować - Mediafire, 98 Mb.
hasło - panmietekblogspotcom

poniedziałek, 17 listopada 2008

Eugeniusz Rudnik - Collage (1965), Martwa natura z ptakiem, zegarem, strzelcem i panną (97)

Ująłeś mnie, Rajzbret, swoim komentarzem. Specjalnie z tej okazji dwa inne Rudniki z moich kaset: niby dzieli je wszystko, ale klimat ten sam - ciepły, swojski, absurdalny, jaki tam jeszcze.
Rudnik, nie kompozytor a inżynier dźwięku, w Collage'u wykorzystał m. in. przydźwięk ze wzmacniacza. (Znowu się Sonic Youth kłaniają, choć o tym nie wiedzą nic). A "Martwa natura..." brzmi bardzo podobnie do "Ptaków...", ale bardziej bagniście.
Zresztą sami usłyszycie - Mediafire, 34 Mb.
hasło (password) - skomentuj

Odzew

Bardzo dziękuję za wszystkie komentarze - stare i nowe. Jak powiedziałem, piszcie, cokolwiek myślicie.
Zawsze dyskutowałem ze znajomymi o rocku, także w jego awangardowej odmianie, natomiast jazz i (zwłaszcza) poważkę odkrywałem w dużej mierze na własną rękę. Chyba nie ma subkultur młodzieżowych, które chodzą bandami, piją wino i słuchają Pendereckiego. Zapraszam Was do właśnie takiej bandy (wino każdy we własnym zakresie).
Odbiór.
PS. Polecam też zajrzeć na moje inne blogi: The Big F i Decent Island. Tam po angielskiemu się staram pisać, bo one w sumie dla międzynarodowego czytelnika. Ale poradzicie se.

sobota, 15 listopada 2008

Hasło

Zależy mi na Waszych komentarzach.
Dziękuję za te, co są; piszcie! cokolwiek - podobało się, nie podobało się, jedno i drugie.
Od następnego posta wprowadzę hasło 'skomentuj'. Albo jakoś tak.

Krzysztof Komeda - Astigmatic, 1966

Jeśli jakimś cudem ktoś jeszcze nie zna, to niech jak najszybciej nadrobi. Trzy numery - Astigmatic, Svantetic i Kattorna. (Wiem, że powinienem padać na twarz przed kompozycją tytułową, ale mi się zawsze bardziej strona b podobała.)
Zgrywane z wersji CD sprzed kilku lat (NIE z tej niedawnej reedycji) - takie jakieś to brzmienie, nie wiem, ostre. Lepiej mi gra stary winyl na starym patefonie, słowo daję.
Radzę sobie kupić - Polskie Nagrania wydały niedawno winyla, nie jest super drogi. Choć mojej okazji chyba nie przebijecie - za swój egzemplarz dałem 5 złotych w komisie. Dużo szczęścia życzy kominiarz.
A póki co: Megaupload, 100 Mb.

For my ears, this is not the best sounding edition of this kick-ass classic which, surpisingly enough, was by and large the only proper LP from the Polish laryngologist-turned-jazz pianist/composer released during his lifetime. With reissues galore including a mid-00's vinyl pressing, let this be your entry point to a gone never to return world: Megaupload, 100 Mb.

Jerzy Milian Trio - Baazaar, 1969

Trio niesamowitego Miliana z Jackiem Bednarkiem na basie (i gidjaku, cokolwiek to jest) i Grzegorzem Gierłowskim na bębnach. Brakuje czegoś do pełni szczęścia? Mamy jeszcze Ewę Wanat na wokalu. (No, z obowiązku jeszcze wymieńmy flecistę Janusza Mycha).
Piękne brzmienia i klimaty, fryzury bombka, sukienki mini - wszystko, czego wymagam od jazzu.
DivShare, 70 Mb (mp3 320) albo DivShare, 172 Mb (ape).

Dzwony japońskich świątyń - Japanese Temple Bells

No to coś z zupełnie innej beczki. To nie muzyka. Płyta "Japanese Temple Bells 8-17th Century" zawiera, zgodnie z tytułem, nagrania dzwonów (niekiedy drewnianych) z japońskich świątyń. Ech, naprawdę powinienem był to dać na wiosnę.
Prawie godzina nie-muzyki. Ale za to relaksuje.
Mediafire, 80 Mb.

Warszawska Jesień, 2008

Ciągle mi się nie chce ripować obiecanych dawno płyt z WJ 2000 i 2001. Na kolejną pocieszkę dwa dobre numery z tegorocznego festiwalu. Młody (no, rocznik 71, rok młodszy ode mnie) kompozytor Wojciech Widłak i jego "Wziemięwzięcie" dedykowane ofiarom 11 września. Nie jest to najweselsza rzecz, ale brzmi pięknie (są tu organy). No i "Uaxactum" - kompozycja super klasyka Giacinto Scelsiego. Ta-ra - pierwszy raz na moim blogu nie-polska muzyka.
Proszę się częstować:
Wojciech Widłak - Wziemięwzięcie
Giacinto Scelsi - Uaxactum

piątek, 14 listopada 2008

Pan Witek - Gość z Atlantydy (2000)

To już drugi - po Lutosławskim - pan Witek na tym blogu. Najwybitniejszy polski reprezentant nurtu outsider music. Doskonałe połączenie umysłu z instrumentem, wspaniałe, acz momentami drastyczne, teksty, niesamowite techniki wokalne.
Kaseta z wytwórni Biodro; Wikipedia podaje, że jest też ce de, ale mi się wierzyć nie chce. Wykonano w trybie "na żywo, ale w studiu" (notabene nagrał to Maciej Cieślak); zdecydowałem się nie zaburzać dramaturgii performance'u i zgrałem do dwóch plików - A i B.
Strona A:
1. Spidi Gonzales - tłist egien
2. Kuantadamera
3. Koń na biegunach
4. To były piękne dni
5. Nie pijcie przed weselem
6. Noc poślubna
7. Mój koń nie mieści mi się w dłoń
8. Ela (a niech cię jasna cholera).

Strona B:
1. Ruiny Edenu
2. Ty odeszłaś tamtej nocy z tamtym panem
3. Mówili ludzie: nie wierz dziewczynie
4. Kiedyś zrozumiesz
5. Chcę ci dać
6. Idąc przez życie
7. Jestem kosmitą.

Młodszym słuchaczom należałoby wyjaśnić, że użyte w refrenie mojej ulubionej piosenki "Nie pijcie przed weselem" słowo "kobra" oznacza mniej więcej tyle, co "czwartkowy wieczorny seans kryminału w telewizji".
Proszę się częstować - Mediafire, 98 Mb.

Tomasz Sikorski - Homofonia (1968)

Przepraszam, że w taką pogodę Sikorskiego daję. Ale jest niezły. Rzecz sprzed 40 lat; miała to być, według zamysłu kompozytora, muzyka statyczna. Dziś oczywiście powiedzielibyśmy "ambient". (To jak: był jakiś postęp przez te 40 lat czy nie?) 11 minut i 11 sekund.
Nagrane z radia, bez redukcji szumów, na dobrej kasecie. Proszę się częstować: Mediafire, 19 Mb.

Włodzimierz Kotoński - Pełnia lata (1979)

Ponieważ, jak ostatnio przeczytałem, "Stirlitz nie lubił masowych rozstrzeliwań, ale odmówić jakoś nie wypadało", też polecę prawem serii i zaproponuję kilka staroci od razu.
Myślę, że połowa listopada to idealna pora na tę muzykę. Drugi numer z cyklu pana Kotońskiego o czterech porach roku - "Pełnia lata" na kameralny skład (na fortepianie Zygmunt Krauze tu gra) i taśmę. Od razu się słodko w okolicach serca robi. Nie, "słodko" to nie to słowo. Jakoś zapomniałem właściwego.
(drogi (droga?) @ro - dzięki za dwa numery Kotońskiego w komentarzach do Rudnika. On (Rudnik) pisał muzykę do filmów animowanych, ale chyba nie do Antoniszczaka, ale do Szczechury - to jego jest te żżżżu, żżżżu, żżżżu w "Podróży")
Nagranie z kasety, z radia, nawet specjalnie nie szumi. Dobrze słychać. Wydaje mi się, że mam gdzieś jeszcze "Muzykę wiosenną" z tej samej serii, ale jakoś nie mogę znaleźć.
Proszę się częstować - Mediafire, 34 Mb. 18 minut i 19 sekund błogostanu.

czwartek, 13 listopada 2008

Basspace - 1989

Tak żeby się przypomnieć, że jeszcze żyję.
Pan Mietek ma mało płyt (i bardzo kiepski gramofon, na którym szkoda kłaść wartościową płytę) i dlatego zgrywa z kaset.
Niniejsze nagrania to rzadkość nad rzadkości - zespół Basspace z roku chyba 1989, może wcześniej. To miała być ich trzecia płyta, ale oczywiście nic z tego nie wyszło i Witold Szczurek zaraz potem wyemigrował.
To są trzy numery tylko, nagrywane z radia, z baaardzo starej kasety (oczywiście mono - to znaczy, taśmociąg stereo, ale radio wtedy nadawało w mono!). Niezwykły skład zespołu: Henryk Gembalski - skrzypce, Maciej Strzelczyk - skrzypce, lider na kontrabasie i Kazimierz Jonkisz - bębny. Cytując Laskowika, "taka zbieranina", ale zgrani doskonale. A grają, hm, właściwie rocka. Jakby dwie gitary i sekcja. Pierwszy numer, nie wiem czemu, ale z Sonic Youth mi się kojarzy. Chyba przez te niby sprzężenia na skrzypcach. Dwa pozostałe - hity, aż się kurzy. Pamiętam, że Szczurek (podobnie jak Krzesimir Dębski) zachwycał się zespołem XTC.
Nie znam tytułów, wydaje mi się, że nr 3 to Fifteen Questions, które w całkiem innej wersji było na pierwszej płycie.
Proszę się częstować i cieszyć: nowy link.

środa, 17 września 2008

Witold Lutosławski - IV Symfonia (1992)

To też jeszcze nie jest z obiecanych płyt, ale za to z Warszawskiej Jesieni. Płyta się nazywa "Lutosławski - ostatni koncert", a odbył się on 25 września 1993 - zaraz 15. rocznica.
Lutosławski - facet niezwykły. Mój idol. Wyobraźcie sobie, że dopiero po jego śmierci wyszło na jaw, że dawał pieniądze na zagraniczne operacje chorych dzieci. No i jeszcze piłka nożna nie istniała dla niego. IV Symfonia trochę mnie zaskoczyła - jest raczej krótka (22 minuty), no i te niebiańskie brzmienia. Dałbym się oszukać, że to Messiaen.
Cieszcie się - Mediafire, 80 Mb (format .ape)
PS. Była ostatnio - chyba na Winylowni - dyskusja o zapomnianych sklepach z winylami, których już nie ma (sklepów, nie winyli). Teraz raczej z kompaktami są takie sklepy - niniejszą płytę kupiłem parę dni temu w Kutnie. Trochę płyt jeszcze było - także Penderecki - jak to się mówi, "od" 16 złotych. Spędziłem w tym Kutnie półtorej godziny między dwoma "different trains". Myślałem, że dobrze się czuję w PRLowskim oldskulu, żeby nie powiedzieć syfie, ale ten pobyt wyprowadził mnie z błędu. Bar dworcowy, szachownica na podłodze, krzesła w ceratkę, jedyna osoba - bufetowa czytająca "Naj". Smród odrzucił mnie w miasto. Tam zjadłem placek zbójnicki (nie pytajcie) w podobnie wyglądającym barze w centrum, tylko bez okien. Jeszcze cukiernia - w górę po obiecująco rozwalonych schodkach, ale NIC w niej dla mnie, a to już sztuka. Jedyna fajna rzecz to wystawa sklepu hydraulicznego - poniosła skromnego rzemieślnika fantazja i takie cudo poskręcał ze swoich wichajstrów:


Nawet mimo tego opuszczałem Kutno w nieciekawym nastroju. Dzień później media doniosły o potwornej zbrodni w tym mieście. "O, Kutno okrutne..."

Eugeniusz Rudnik - Ptacy i ludzie (1991-93)

Od razu kop: moi mili, to jest mój ulubiony utwór wszech czasów. Bez jaj. Rzecz ze Studia Eksperymentalnego Polskiego Radia. Rudnik, facet, który był/jest tam realizatorem, robi też własne utwory - w swoim stylu i z charakterystycznym brzmieniem, mimo, że techniką collage'u pracuje. "Ptacy i ludzie - etiuda koncertowa na czworo artystów, troje skrzypiec, dwa słowiki, nożyczki i garncarkę ludową" mieści w sobie jeszcze nagrania do nauki francuskiego i gadki z próby jakiegoś utworu Pendereckiego - to jego jest ten głos "a masz partyturę?". No i jeszcze ta garncarka ludowa... Genialne. 15 minut, słuchać można w kółko.
Nagranie z radia, ze starej kasety. Szumi, ale niech tam. Ten utwór to było przecież takie pożegnanie z analogowym montażem. Zakochacie się w tym.
Mediafire, 27 Mb.
PS: NIE WIEDZIEĆ CZEMU, JEST TO INNA WERSJA TEJ KOMPOZYCJI NIŻ TA, KTÓRĄ MOŻNA ZNALEŹĆ NA ANTOLOGII ALBO UBUWEB.

A different version of one of Mr. Rudnik's greatest. Recorded from a 1994 radio broadcast. My fave piece of music of all time, really. Mediafire, 27 Mb.

Tak sobie myślę,...

...na pewno naiwnie, bo naiwny ze mnie chłop mimo prawie czterdziestki, że może tak Kwasek jakoś dotrze i poczyta sobie, co wypisujemy tu albo u Piotra K., zobaczy, że ludzie sobie udostępniają, że pamiętają, zachwycają się...może podpierniczy komuś gitarę i znów zacznie dźwięki wydobywać...zostało coś tam na dnie jeszcze? Naiwny jesteś, Mieczysławie...

wtorek, 16 września 2008

PRL - ALARM!!!

No, moi Państwo, wśród komentarzy znalazł się i taki od anonimowego czytelnika:

Hej. Mam płytę"zła wiadomość".
Podaj maila czy coś, albo napisz w paru słowach (ale jasno) jak wejść na jakiś bezpłatny serwer, gdzie bez wielkich mecyji i formularzuy mogę udostępnić to i owo.
By the way, każde nagranie live, TELEDYSKI PRL mile widziane!!!!

Serce mocniej zabiło. No dobra, rozumiem, że udostępniasz w którymś formacie lossless. To będzie pewnie z 350 megabajtów - dla swojej wygody (w razie jakby się zerwało połączenie, co może się zawsze zdarzyć) połącz te piosenki w dwa pliki RAR lub ZIP. Myślę, że najlepiej to na Megaupload zrobić - tam możesz je umieścić bez żadnego logowania, trzeba tylko cokolwiek wpisać w polu "Podaj opis zawartości pliku" i kliknąć "akceptuję warunki".
Z góry dziękuję w imieniu swoim i wszystkich, którzy pamiętają PRL.
No i dołączam się do apelu o nagrania i teledyski. Nie mam jak zgrać tej kasety video, którą mam.
Czuwaj.
PS. Sytri, w tym tygodniu poumieszczam Twoje zgrania jako regularne posty, OK? I jak tam Reportaż z Cutlerem?

ps 2. "Zła wiadomość" z CD, format FLAC:

http://www.megaupload.com/?d=96WJ9NB9

http://www.megaupload.com/?d=1DO6M0NP

http://www.megaupload.com/?d=02VUU5UB

http://www.megaupload.com/?d=I31Z08BQ

http://www.megaupload.com/?d=NLWM366J

http://www.megaupload.com/?d=731K51P3

dzię-
ku-
je-
my!!!

niedziela, 7 września 2008

Krew na życzenie

Fanfary - pierwsza prośba, jaką realizuję. I w sumie pierwszy wyjątek od zasady "udostępniam to, co lubię". Kaseta (chyba bez tytułu) zespołu Krew - z Warszawy, nie mylić z grającym w tym samym czasie awangardowym zespołem z Poznania (ma ktoś? udostępni ktoś?). Wcześniejszy zespół Rafała Kwaśniewskiego - Kwaska z PRL. Trudno właściwie powiedzieć, co grają. Pokombinowany prosty rock and roll. Dużo klawiszy, Wojciech Konikiewicz na nich. Dużym zaskoczeniem - dla fana PRL - są teksty, poruszające dużo szersze spektrum tematów niż to, że wszystkie kobiety są złe (szczególnie ładne), a w życiu niestety nie wyszło nic. Zwłaszcza utwór "Czarna twarda kamienista droga", traktujący o, hm, życiu religijnym.
Całość jednak zdecydowanie ma swój wyraz. Taka, powiedzmy, nieudana płyta ciekawego zespołu.
Jakość dźwięku zabija. To nie jest piąta kopia na Kasprzaku, to jest NAPRAWDĘ z oryginalnej kasety. Przegrywałem bez redukcji szumów, bo już NIC by nie było słychać. Ale - tak było. Polton 1989.

Tie Break - koncert w Trójce, 2004

To jest dobry zespół. Ich pierwsza płyta, koncert ze stycznia 1988, wydana w pierwszych dniach urzędowania gabinetu premiera Mazowieckiego, to absolutnie jedna z fundamentalnych rzeczy dla polskiej muzyki lat 90. - bez ich brzmienia, filozofii grania zespołowego, i w ogóle całości przekazu nie byłoby Voo Voo, Świetlików czy Ewy Braun.
(Próbowałem zgrać tę płytę, ale naprawdę mój patefon słabo chodzi)
Potem, w latach 90., trochę zmiękli i ich nagrania z tych lat, wydawane na kasetach w jakichś oficynach chrześcijańskich, w ogóle mnie nie poruszały. Na szczęście na tym koncercie znów dostali porządnego kopa z góry - energia jak na pierwszej płycie. Zresztą częściowo tamten repertuar grają.
Niestety, słuchając właśnie tych nagrań (a dokładnie siódmego, ostrej wersji "Gin Gi Lob"), przypomniałem sobie, dlaczego nie lubię jazzu - bo tam są SOLÓWKI!!! A w tym utworze, o zgrozo, NA PERKUSJI!.. na to powinien być paragraf w kodeksie karnym...
Cóż, nikt nie jest doskonały. Ale poza tym ten koncert (z gościnnym udziałem Gendosa, muzyka z Tuwy) jest świetny i proszę się częstować: część pierwsza i część druga.

piątek, 5 września 2008

Jazz Jamboree 1961

No wiem, że miała być Warszawska Jesień, wiem. Chwilowo trochę dżezu będzie. Niby tej muzyki nie lubię, ale raz na 10 lat cuś mnie weźmie i o dziwo mi się podoba ten, cytując film "The Commitments", muzyczny onanizm.
Trzy nagrania z "płyty długogrającej drobnorowkowej" z kroniką dźwiękową wspomnianego Dżez Dżembory. Swoją drogą to bardzo ciekawa płyta, pokazująca walkę starego z nowym - przeplatają się tu dżez tradycyjny i burżuazyjne nowinki. Ponieważ "udostępniam" tylko to, co lubię, pominę te nowoorleańskie wyziewy i do dzieła.
Moi drodzy, trio Komedy niespodziewanie gra taki cool jazz (utwór "To albo to", tu podpisany po angielskiemu "This or This"), że od razu poczujecie się jak w filmie "Pingwin". Dalej - Jazz Outsiders to zespół Ptaszyna Wróblewskiego (super gość, uwielbiam go), z Sadowskim na fortepianie. Kompozycja Ptaszyna "Nineteenager's Riff" to ognisty, adderleyowaty numer. Myślę, że gdyby więcej ludzi zrzynało z Adderleya, to świat byłby lepszy. I na koniec "Drążek" Kalwiński. Tak, to jest człowiek. Jeszcze paru innych zacnych przedstawicieli gatunku homo sapiens z nim gra - niejaki Sadowski na fortepianie, S. Otałęga na basie i W. Schoenborn (eee, jak tutaj wstawić umlaut?) na bębnach - jego kompozycję pod wszystko mówiącym tytułem "Jazz 61".
Proszę się częstować - Mediafire, 42 Mb.

piątek, 22 sierpnia 2008

PRL - koncert Rock W Opolu 1995...

...troszeczkę tylko ucięty z początku, tak mam nagrane "na kasecie fał ha es". Cztery numery - Nuda, Ona dobrze wie, 30 lat i Wszystkie kobiety są złe. Grają ostrzej niż na płytach, odrobinkę się zmieniły teksty (proszę się wsłuchać, u kogo tym razem mieszka bohater "30 lat"). Perkusista trochę za dobry, ale za to Eva Fiut w życiowej formie, drze się, jakby na męża abnegata. Kwasek też niesamowity - sam zagłusza swoje własne zapowiedzi przed utworami rozpoczynając już grę. Jak ja bym chciał tak grać na gitarze jak on... Szkoda, że później poszedł inną ścieżką, taką białą.
Precz z dragami, niech żyje rock and roll.
Jeden plik flac, mono, 33 megabajty.

czwartek, 21 sierpnia 2008

Tomasz Sikorski

Pan Mietek nie ma tej płyty.
Nikt (chyba) nie ma tej płyty.
Ponieważ (chyba) nie ma tej płyty.
Oczywiście znam te numery z radia, ale w tej postaci - mp3 320 - złowiłem je kiedyś na Soulseeku. No, zapytasz, Czytelniku, kto to do cholery jest Tomasz Sikorski? Zmarły (precz z alkoholem) 20 lat temu kompozytor muzyki tzw. poważnej. Minimalista współczesny Reichowi, Glassowi i pozostałym, ale jego dołująca muzyka jest czymś zupełnie osobnym. Ta postać dopiero czeka na odkrycie przez świat, ale wierzę - on będzie wielki. No, taki Scelsi miał szczęście doczekać uznania pod koniec życia, on niestety nie. Ale spoko.
Co prawda z zasady nie zamieszczam tu zdjęć, ale - jak to śpiewał Cohen? "Powiedziałaś mi, że wolisz przystojnych, ale zrobisz dla mnie wyjątek":
















Oto 9 utworów w trzech częściach:
Na smyczki (For strings), Holzwege, Inne głosy (Other Voices), Zerstreutes Hinausschauen: DivShare - 76 Mb,
Choroba na śmierć (Sickness unto Death), Samotność dźwięków (The Solitude of Sounds): Mediafire - 62 Mb
i Diario '87, Hymnos, Struny w ziemi (Strings in the Ground): Mediafire - 59 Mb.
Naprawdę, (prawie) wszystkie Obuhy się chowają przy tym.
Jeśli się to komuś nie podoba, to "zła wiadomość" - będzie takiej muzyki więcej, zwłaszcza jak przywrócę do świata żywych swój patefon.

PRL - Zła wiadomość, 1996 (kaseta)

To chyba jest poszukiwana rzecz przez ludzkość.
W połowie lat 90. zakochałem się w tej kapeli: kiedy wszyscy grali pol-grunge z grzecznymi tekstami, pan Kwasek odważył się na obsceniczny, surowy rock'n'roll. Tej płyty nie słyszałem chyba z 10 lat. Jak ją odebrałem nowym uchem? Zmalał mój zachwyt nad ich bezczelnością (teksty jednak trochę nieporadne, daleko im do - wiem, co mówię - geniuszu Szczepana z Po Prostu), a wzrósł mój podziw nad ich umiejętnościami i, przepraszam za słowo, inteligencją. Tu ciągle coś się dzieje, mimo prostoty przekazu. A co się zestarzało? - czas trwania płyty. Kto dziś nagrywa 60-minutowe dzieła?
Kasetę zripowałem do mp3 320. Marekjarek - wybacz; moje ucho na słuchawkach nie słyszy różnicy (a skądinąd mp3 od cd-audio odróżniam przez kolumny), a mój taśmociąg - zresztą niezły - na żelazówkach odtwarza do 15 kHz.
(Ciekawostka: na kasecie nie ma oznaczenia redukcji szumów, a o dziwo najlepiej gra na dolby C!)
Poza tym niech się kurde wreszcie zgłosi ktoś, kto ma to na CD - jest tam jeden numer więcej. Wtedy będziemy się domagać formatu lossless.
strona A - Mediafire, 66 Mb
strona B - Mediafire, 65 Mb
hasło - panmietek

PS. "Zła wiadomość" z CD, format FLAC:
http://www.megaupload.com/?d=96WJ9NB9

http://www.megaupload.com/?d=1DO6M0NP

http://www.megaupload.com/?d=02VUU5UB

http://www.megaupload.com/?d=I31Z08BQ

http://www.megaupload.com/?d=NLWM366J

http://www.megaupload.com/?d=731K51P3

dzięki, Piotrze K.!

środa, 20 sierpnia 2008

Wakacje pana Mietka...

...powoli się kończą. Muzycznie - z Turcji przywiozłem płytę z kaszaniastym pseudo-folkiem, a ze Szklarskiej Poręby - dwie kasety, którymi się zaraz z Państwem podzielę. Jest tam taki sklep muzyczny, drogi, ale wyprzedaż taśm po 3 złote. Czasu miałem mało, nie kupiłem na przykład dwóch kaset zespołu Jak Wolność To Wolność, ale - no dobra, wygadam się - Atman "Soundreams" i usilnie poszukiwany przeze mnie PRL "Zła wiadomość". Ten poleci w pierwszej kolejności już jutro.
Ponadto w Poznaniu w sklepie Rock Long Luck kasety są za darmo, a w słupskim Empiku CD "The Reminder" Feist kosztuje całą jedną wciąż umacniającą się złotówkę.
A co u Was? wszyscy zdrowi?
PS. Aha, okładki Klanu chyba nie dam, bo skanera wciąż nie mam. A jak będę stał lepiej z kasą, to w pierwszej kolejności reanimuję gramofon.

niedziela, 22 czerwca 2008

Bielizna poprawiona...

...i już, że tak powiem, do ściągnięcia,
część I: Mediafire, 94 Mb
część II: Mediafire, 74 Mb

piątek, 20 czerwca 2008

Ewa Demarczyk

Precz z alkoholem. Niech żyje rock and roll.
Fanami Ewy Demarczyk są - oprócz rzecz jasna Lecha Janerki - muzycy Ścianki, Ewy Braun, Armii, Świetlików i na pewno stu zespołów, które jeszcze nie powstały. Ambient, math-metal, dark wave - czegóż nie ma w tej muzyce.
Zapraszam do wysłuchania dwu płyt artystki, mniej znanych niż "E. D. śpiewa piosenki Zygmunta Koniecznego". Album "Live", nagrany w grudniu 1979, ukazał się trzy lata później. Na początku lat 90 wydano kiepsko zmasterowaną wersję cd. Udostępniam ją Państwu teraz poprawioną własnoręcznie. Obecnie jest do kupienia porządne wydanie 2cd.
Płyta pod tajemniczym tytułem "Ewa Demarczyk" została nagrana i wydana w Rosji, bodajże w 1973 roku. Zawiera 9 utworów: rosyjskojęzyczne wersje czterech piosenek z pierwszej płyty, cztery utwory, które później pojawiły się na "Live", i jeden niedostępny nigdzie indziej utwór "Imię twoje". Album, co tu gadać, nie ma takiej siły jak dwie pozostałe pozycje w dyskografii pani Ewy, ale już choćby dla samej fantastycznej wersji "Na moście w Avignon" warto było zubożeć o 32 złote.
wersja mp3 320 kbs:
Live: cz. 1 - Mediafire, 88 Mb; cz. 2 - Mediafire, 90 Mb
rosyjska płyta - Mediafire, 95 Mb
format bezstratny:
rosyjska płyta - Divshare, 170 Mb

czwartek, 19 czerwca 2008

Bielizna - Utwory Wybrane, 1987-1997

W uzupełnieniu do niedawnej fiesty Bieliźnianej na blogu Piotra K. składanka z 1997 roku. Sorki, ale nie chce mi się przepisywać wszystkich tytułów, ale w pierwszym pliku są dwie piosenki premierowe plus utwory z płyt "Pani Jola" i "Tag" (!!! - tylko tu na kompakcie), a w drugim - fragmenty płyt "Wiara, nadzieja, miłość i inwigilacja" i "Taniec lekkich goryli".
I proszę mi nie porównywać ich do The Smiths. Tekstowo - zgoda, obaj panowie grają w tej samej lidze, ale muzycznie gdańszczanie odstawiają Morrisseya & co. o lata świetlne.
część I: Mediafire, 94 Mb
część II: Mediafire, 74 Mb

wtorek, 17 czerwca 2008

Klan - "Po co mi ten raj", 1992

Przytoczę najpierw komentarz Markajarka6, autora świetnego bloga Winylownia, do mojego postu ze Ścianką. Jego autor idealnie się wstrzelił w to, co szykowałem:

>Wszystko fajnie, tylko dlaczeo to w formacie dla głuchych dajesz? Nie można by zrobic tego >porządnie w formacie bezstratnym?

Odpowiem na to pytanie poważnie i na kilka sposobów, z których żaden nie będzie klasycznym chamsko-polskim "to muj blog, jak sie nie podoba to zpadaj".
Po pierwsze i nieco złośliwie: zagadka - czy hołubiona przez Markajarka płyta winylowa (zwłaszcza w jej PRL-owskim wydaniu) to format stratny czy bezstratny? Hm?
(Po pierwsze b.: czy format audio-cd jest stratny czy bezstratny?)
Po drugie: niech prawdziwi fani docenią produkcję studyjną w pełni i wywalą kasę na oryginał (w sklepie niedostępny, ale z drugiej ręki jak najbardziej).
Po trzecie: w formacie mp3/320kbs swoje nagrania sprzedaje np. firma Deutsche Grammophon. Jeśli oni są głusi, to co powiedzieć o mnie czy Tobie, Marku?
Po czwarte: formaty zapisu muzyki interesują mnie troszeczkę, natomiast szalenie mnie interesuje muzyka. Podobnie wyobrażam sobie Publiczność tego bloga.
(kiedyś się jeszcze interesowałem piłką nożną, ale to było za Jacka Gmocha, później już nie)
Po piąte: moje łącze internetowe jest raczej wąskie, a i komputer chyba poniżej średniej. Wysłać plik powyżej 100 megabajtów już stanowi dla mnie pewien problem, a co dopiero 300-400.

No, i mając to wszystko na uwadze, przejdźmy do mojego nowego posta, który stanowi płyta "Po co mi ten raj" zespołu Klan z 1992 roku, zamieszczona przeze mnie (już jakiś czas temu) w formacie bezstratnym. Szczerze mówiąc nie pamiętam już, ape czy flac.
Album jest już dziś zupełnie zapomniany, w cieniu klasycznego "Mrowiska", moim zdaniem zupełnie niesłusznie. Z rockiem progresywnym nie ma to wiele wspólnego: ciepłe, klimatyczne granie; w Polsce chyba nic podobnego nie stworzono. Bliżej, powiedzmy, Davida Sylviana czy Roberta Frippa. Dodatkowym plusem jest brzmienie: wtedy w Polsce królował plastik, a tu ciepły, naturalny sound. Właśnie dlatego się zdecydowałem na format bezstratny; coś mi się zdaje, że reedycji tej płyty już się nie doczekamy, a nawet jeśli, to w jakimś boksie za dużą kasę.
Komu tę muzykę puszczałem, to mu się podobało, pora na Was.
Megaupload, 246 Mb

poniedziałek, 16 czerwca 2008

Variete - koncert w Trójce, 15. czerwca 2008

Dzisiejszy (właściwie wczorajszy już) koncert bydgoskich weteranów. Utwory wyłącznie z dwóch ostatnich płyt. 47 minut, jeden plik mp3 (VBR), trochę cicho, ale już głośniej się nie dało ustawić.
UWAGA: po dokładniejszym przesłuchaniu i uwagach pana Sonda muszę ostrzec Państwa, że zdarzają się przeskoki - w kilku miejscach ucięte jest po sekundzie. Tak mi, cholera, Cool Edit nagrał. Przepraszam, już nic się nie da z tym zrobić. Ale słuchać się jeszcze da.
Może ktoś ma pełną wersję?
Mediafire, 72 Mb

czwartek, 12 czerwca 2008

Pustki - demo 2002

Początkowo chciałem umieścić tu wspaniały debiut tego zespołu "Studio Pustki", ale okazuje się, że można go jeszcze kupić. Proszę zatem to zrobić jak najszybciej, bo to genialna płyta, a tamtych Pustek już chyba nie będzie :(
Te nagrania to prawdziwy rarytas wynaleziony przeze mnie kiedyś na Soulseeku: demo kilku utworów z płyty "8 Ohm" w surowych wersjach, jeszcze w składzie 100% męskim. Brzmienie jest świetne, studyjne, a wykonanie - bez dwóch zdań lepsze niż na późniejszej, przekombinowanej oficjalnej płycie.
Mediafire, 28 Mb

Paul Wirkus - Echo, 1999

Pierwsza płyta solowa polsko/niemieckiego mistrza minimalnej elektroniki. Na kasecie wyszła w Gustaff Records, a na płycie? to chyba była limitowana, prywatna edycja. Sam mam tylko kopię kopii :)
Proszę poczuć klimat, co ułatwi Wam z pewnością dobra jakość plików (mp3 320).
Mediafire, 92 Mb

wtorek, 10 czerwca 2008

Ścianka!

Na bohaterów pierwszego posta wybrałem wspaniały zespół z Sopotu, o którym kilka lat temu było bardzo głośno, a teraz - grają w zmienionym składzie, w jakiejś swojej niszy. Początek tej dekady to czas jakiejś niesamowitej inspiracji dla ich psychodelicznej, awangardowej muzyki.
"Dni Wiatru" z 2001 roku to arcydzieło. Kiedy wyjeżdżają z Sopotu turyści, budzą się upiory. No i jeszcze utwór "Piotrek" z tekstem mówionym przez upośledzonego gościa. Genialne.
"Białe wakacje" (2002) to przeciwieństwo poprzedniego longa: ciepłe brzmienia, psychodelia a la lata 70. Rekomendacja - cudowna piosenka "Harfa traw".
EP pod tym samym tytułem co album zawiera trzy dodatkowe wersje tej piosenki, z których tylko jedna ma coś wspólnego z oryginałem. Pozostałe - piękne ambientowe pasaże.
Wszystkie płyty są dziś niedostępne, proszę się częstować - pliki mp3 320.
Dni wiatru - Megaupload, 150 Mb
Białe wakacje LP - Megaupload, 135 Mb
Białe wakacje EP - Megaupload, 38 Mb