niedziela, 18 grudnia 2011

Havel na Wawel.

Opowiadał mi to (chyba) naoczny świadek: w Knitting Factory w Nowym Jorku grał raz John Zorn z Masadą. Ich trudna i niezbyt głośna muzyka co i raz przegrywała z donośnymi dyskusjami, jakie w najlepsze prowadziły osoby zasiadające w loży. Wziął się Zorn wkurwił, przerwał koncert i kazał się im kurwa zamknąć i siedzieć cicho na dupie i słuchać albo wypierdalać z klubu. Mocno speszeni dyskutanci wybrali wariant pierwszy i dopiero po koncercie się Zorn dowiedział, że troje nieszczęśników nazywało się Lou Reed, Madeleine Albright i Vaclav Havel.

I guess I was told the following story by an eyewitness: John Zorn's Masada played once at Knitting Factory NYC. Their quiet and demanding music was time and again losing it to loud disputes led by the occupants of the box. Driven insane, Zorn interrupted the gig and told them to fuckin' shut up and sit on their fucking arses and listen, or to fuck off the venue. The poor things preferred to choose the first option and only after the gig did JZ find out who they were. And they were Lou Reed, Madeleine Albright and Vaclav Havel.

niedziela, 11 grudnia 2011

Ars Nova i Apolonia Nowak

...naprawiony link do utworów 20 i 21
poprzednie były tu:
http://panmietek.blogspot.com/2010/02/ars-nova-apolonia-nowak-zaswiec.html

fixed link for tracks 20 and 21

środa, 30 listopada 2011

გია ყანჩელი - "ცხოვრების გარეშე შობა", 1990-95

Nie no, to jakiś koszmar: powrót do lat 90. Dziewczyny, nie noście już tamtych butów.
Wtedy, na tle Pärta, Góreckiego czy szczególnie przeze mnie lubianego Tavenera, Gija Kanczeli nie robił na mnie wrażenia. Teraz jego "Życie bez Bożego Narodzenia" mnie hipnotyzuje. Jak ktoś ma to w lepszej jakości niż te mp3 256 i 192, to niech zrobi nam mikołajkowy prezent.
hasło - Kindzmarauli

I just can't fucking believe there's this 90s revival thing going on. Girls, do NOT wear those shoes again, PLEASE.
Back then, with Part, Gorecki, or my fave Tavener, I just didn't feel like listening to Giya Kancheli. These days I'm being enchanted with his "A Life without Christmas" cycle. If you happen to have it in a quality better than 192-256 mp3's, show up.
password: Kindzmarauli

środa, 16 listopada 2011

"Muzyka jakiej świat nie widzi - Music the World Does Not See" składanka/VA, 2000

Uwaga: wbrew tytułowi to NIE jest płyta zespołu Za Siódmą Górą, a składanka nagrań z koncertów, jakie odbywały się w, opatrzonym owym pożyczonym szyldem, cyklu bodajże w Gorzowie w drugiej połowie najntisów. Mam dojmujące uczucie, że wśród czytelników tego bloga mogą znaleźć się osoby, które gdzieś niedaleko tych koncertów przebywały. Tak czy siak, moi drodzy, wspominałem kiedyś, jakim rozczarowaniem była dla mnie długogrająca płyta zespołu Księżyc. Otóż niniejsza kompilacja jest jedyną płytą zawierającą nagrania tej kapeli, o których mogę powiedzieć, że kopią tak samo, jak to, co słyszałem ze sceny. Poza tym usłyszycie tu melodie w wykonaniu następujących podmiotów (w kolejności alfabetycznej): Asunta, Column One, Ihor Cymbrowskyj, Godzilla, Końca Taniec, Mołr Drammaz, Switłana Nianio, Spear i Volapük.

http://www.mediafire.com/?5aw22eb1oiodcby
To get things straight: this is NOT the Za Siodma Gora seminal 1996 lp, and NOT even an Obuh release of any kind, but a compilation of live recordings from, well, similar minded artists. Some of them had even been featured in the Obuh roster, like Molr Drammaz, Kolumn Eins, and the mighty Ksiezyc (two mind-blowing tracks from them, people! The only instance they managed to capture their live energy on tape. MUCH superior to any of their official releases!); others include Asunta, Ihor Cymbrowskyj, Godzilla, Konca Taniec, Svitlana Nianio, Spear and Volapük.

czwartek, 29 września 2011

"Before The Revolution - A 1909 Recording Expedition in The Caucasus and Central Asia"


Polscy panowie mają na pieńku z rewolucją, więc nie dziwota że Wasz, drodzy Czytelnicy, pan czuje sympatię do muzyki z czasów przedrewolucyjnych.

A Polish "pan" (~sir) always abhors the revolution.

poniedziałek, 29 sierpnia 2011

Wakacje pana Mietka mogłyby się nie kończyć.


Pomyśleć że są tacy, co wolą w góry.

piątek, 19 sierpnia 2011

Wakacje pana Mietka trwają.


Dumą Fromborka jest jego zachwycająca architektura.

sobota, 13 sierpnia 2011

Wakacje pana Mietka.


Porzućcie wszelką nadzieję, którzy tu wchodzicie.

wtorek, 31 maja 2011

Krzysztof Komeda - Nóż w wodzie (Knife in the water) EP


Muzyka też jest niezła (The music ain't bad either) - mp3, FLAC.

czwartek, 19 maja 2011

Co Swanko widziało


Jak chyba wszyscy już wiedzą, wtorkowy koncert Swans w Gdańsku się jednak nie odbył. Jest na ten temat już od groma dyskusji, najbardziej zdecydowane zdanie mają oczywiście ci, których tam w ogóle nie było. Ja przez parę chwil znajdowałem się niedaleko centrum wydarzeń, opiszę po prostu co widziałem.

Miałem na tym koncercie być bileterem, w końcu byłem człowiekiem od przynieś-wynieś-pozamiataj-i po angielsku pogadaj, którą to funkcję przyjąłem z dużą radością. Pod scenę dotarłem kilka godzin przed koncertem, nic nie zapowiadało katastrofy, tylko zwykłą rzeź niewiniątek (czyt. koncert Swansów). Trwały przygotowania do próby dźwięku, cały sprzęt i instrumenty były na scenie; za konsoletą zauważyłem nie kogo innego, a lidera zespołu Kombi z lat 80. Muzycy wyluzowani, Thor, basista i James Blackshaw w najlepsze żartują, gitarzysta Westberg (dużo wyższy niż się spodziewałem) spokojnie przespacerował się nad wodę, melancholijnie spojrzał w dal i zrobił kilka zdjęć swoją Zorką 5. Nawet Gira, kiedy udało mi się do niego podejść, zapytany o możliwość zrobienia z nim wywiadu, odparł - Z przyjemnością pogadam z Tobą po koncercie - z czymś w rodzaju uprzejmego uśmiechu na pociągłej facjacie.

Na miejsce koncertu wróciłem około dwudziestej, czyli dwie godziny, dwie ulewy i jedną tęczę później. Cały sprzęt został zapakowany do futerałów, muzycy szybko znosili go do swojego piętrowego autobusu z holenderską rejestracją. Tour menedżerka zespołu, energicznie gestykulując, mówiła: - Tu jest deszcz, nie możemy grać, powinien być w takim razie plan awaryjny, ale - tu zaczęła, nieco zbyt teatralnie jak na mój gust, mrugać oczami - gdzie jest plan awaryjny? Heloł! Nie ma planu awaryjnego! Jeśli znajdziecie nam klub, to zagramy, jak nie, to nie - i skierowała kroki w stronę wejścia do autobusu. Otworzyła zamkiem szyfrowym drzwi, dodała: -My mamy tutaj poważne wewnętrzne problemy, dużo większe niż to - wskazała na scenę niedoszłego show. Sprawnym ruchem zdążyła wziąć do środka dwie siatki mieszczące siedemnaście browarów (zamawiali 18, ale zdenerwowany organizator się w międzyczasie poczęstował) zanim drzwi się automatycznie zamknęły.
Muzycy nagle stali się nieuchwytni. Gitarzysta Hahn, poproszony po chwili o potwierdzenie słów menedżerki, cierpliwie zaczął tłumaczyć, że jak dojadą do klubu i się rozstawią, to zaczną o północy, wyjadą o czwartej, a jutro grają, cytując Omenęę Mensah, u Niemca i będą wykończeni i tu, i tu. Kontrakt, siła wyższa, napięty plan - sami rozumiecie.
Kilka razy wychodzi z autobusu sam Michael Gira, doklepuje kwestie kontraktowe z organizatorem. Zmęczonym tonem powtarza, że nie ma nic nikomu za złe, docenia nasz entuzjazm, ale nie zagrają. Organizator w tym momencie walczy już tylko o to, by Swansi nie wyjeżdżali od nas wkurwieni. Gira, zapytany czy może pójdą po prostu do klubu na piwo/kawę i pogaduchy, odpowiada: - Nieeee... ja po prostu chcę już jechać. Na chwilę uchyla oficjalną maskę, dodaje: Jestem wyczerpany...trzydzieści lat w trasie...
Jest to już tylko mój domysł i moja interpretacja, ale odniosłem wrażenie, jakby starał się wbrew wszystkiemu zachować spokój i bardzo uważał, aby niepotrzebnym słowem nikogo nie obrazić i nie potęgować jakiejś rzeczywiście pojebanej sytuacji, jaką mogli mieć u siebie. Paląc cygaro, kilka razy powiedział "God bless you", a kiedy mama organizatora powiedziała mu, że modliła się za ten koncert, smutno się uśmiechnął, ukłonił i pozdrowił ją znakiem krzyża. Stojąc blisko, nie dostrzegłem w tym żadnej ironii. Kiedy autobus ruszył, z tym samym smutnym uśmiechem pomachał do nas - i tyle.

środa, 18 maja 2011

Link
Słaby jestem z historii i nie wiem, czy w czasie gdy dokonywano tych nagrań Gruzja była państwem niepodległym, czy częścią imperium rus/sow. Nagrania za to kapitalne, może tylko chór z Kutaisi troszkę słabszy, ciekawe dlaczego. Chyba rzeczywiście kiedyś się po prostu żyło jakoś inaczej i to słychać w tej muzyce.

Having always been bad at history, I can't figure out whether at the time of making these recordings Georgia was an independent state or not. Excellent stuff all the way through, maybe with an inexplicable exception of the Kutaisi Choir.
I guess it can be heard here that years/aeons ago, life was simply different from what it is now.

sobota, 30 kwietnia 2011

"Go-To-Cat-Man-Do", 2005



Składanka nagrań powstałych w oparciu o przetworzony fragment jakiegoś utworu pochodzącego z, nie wiedzieć czemu, Nepalu. Podoba mi się to, że nie ma związku pomiędzy jakością utworu a renomą artysty: i (bez urazy) Wolfram, i taki tuz jak Francisco Lopez odwalili taką kiłę, że na miejscu kompilatorów płyty odesłałbym ich numery z powrotem. Naprawdę, "Untitled # 165"...my ze szwagrem też potrafimy wysmażyć 164 takie dzieła... I jeszcze te wkurwiające kilkuminutowe początkowe pianissima, "siadać na dupę i słuchać, bo to wielka sztuka jest, frajerzy". Fajny kawałek zrobił Aleksiej ("kakoje wasze otczestwo?") Borisow, kompozycja Patryka Zakrockiego to najlepszy utwór na krajalnicę do jaj, jaki kiedykolwiek udało się Wam usłyszeć; ale i tak nikt tu nie podskoczy...komu? komu? Tak, zgadliście.

All tracks here are based on a piece of a piece of music from Nepal. Why on earth, dunno. It turns out that both unknown and renowned artists are equally capable of producing sheer shit, check the instructive Francisco Lopez's "Undigested # 165" for a good example. On the other hand, Alexei Borisov's track is a standout; Patryk Zakrocki made the best music performed on an egg-cutter you will ever be lucky to hear; but anyway, Za Siodma Gora's gem is this album's saving grace.

środa, 20 kwietnia 2011

Ustad Zia Mohiuddin Dagar - Raga Yaman

Jest to nocna raga, proszę sobie wygospodarować 70 minut wolnego po północy. Nie występuje w tej wersji żaden instrument rytmiczny, można się zatem wczuć w unikalne brzmienie rudra-winy. Mp3: tutaj albo tutaj, FLAC.

wtorek, 19 kwietnia 2011

Hati

Obiecany ciąg dalszy.
Wydaje się, że ich przepis na granie jest taki, że nic prostszego - trochę pohałasować na gongach i innym żelastwie - ale to właśnie oni umieją tak zrobić, że się tego nie tylko daje, ale CHCE słuchać. Oto dwa single z cyklu "Recycled magick drones" - jeden winylowy, drugi kompaktowy.
A propos poprzedniego posta z ich muzyką: oto "Zero Coma Zero" w wersji FLAC (część I i część II), myślę, że skorzysta nawet te 250 osób, które posiada tę płytę, bo wyszła ona tylko w kapryśnym formacie CD-R. Jakiś czas temu też poprawiłem wersję mp3 z v2 na v0.

More from the one and only Hati. One would think there's nothing easier than this - banging some gongs and other metal crap - but this band's ability to make it sound enjoyable (let alone listenable) is uniquely theirs. Here's a 7-inch vinyl single and a 3-inch cd-r single from their "Recycled magick drones" series.
Regarding my previous post on them: go and grab their 2005's pivotal "Zero Coma Zero" in FLAC (part I and part II), since it's beeen released solely in the ever-erratic CD-R format. Also, I have upgraded the mp3 version to the crystalline v0 bitrate.

sobota, 19 lutego 2011

"Tibet - Nepal", Disques BAM 1965


Nagrania z lat 1961-65, z jednej z wcześniejszych ekspedycji w tamte rejony. Od śpiewów mnichów tybetańskich po uliczny festiwal w Nepalu. Mp3/v0, FLAC: strona Tybet strona Nepal, okładki.

All sorts of recordings - both religious and secular - on an old, yet very good sounding platter from the noble BAM Disques label. Mp3/v0, FLAC: Tibet side Nepal side, cover pics.

wtorek, 8 lutego 2011


Coś nie tak?
Anything wrong?

piątek, 4 lutego 2011

Hati - "Zero Coma Zero", 2005

Powoli, powoli i nagle okazuje się, że ten zespół z Torunia grający na gongach i misach tybetańskich to po prostu jedna z najlepszych obecnie polskich kapel w ogóle. Jest to, co tu gadać, muzyka zrozumiała pod każdą szerokością geograficzną, więc nie dziwota że doceniają ich już na całym świecie. Na tej, niedostępnej już dziś, płycie pod wszystko mówiącym tytułem "Zero śpiączka zero", pierwiastek kompozycji góruje nad żywiołem improwizacji; być może dlatego jest to ich chyba moje ulubione dzieło.
ps. czytelniku od muzyki z Indii - proszę kliknąć na okładkę płyty. pozdrawiam.

Hati, a drone-heavy percussion band from Torun, Poland, are getting more and more worldwide recognition; not only because they are regular collaborators with Z'Ev, but simply because their music is fresh, powerful, and universal. This excellent 2005's outing is reportedly more structured than improvised, unlike the rest of their discography.

czwartek, 27 stycznia 2011

Oczi Cziorne (2001)

Dwie rzeczy w Polsce występują zbyt rzadko: zespoły dziewczęce i inteligentny kameralny pop. Mp3 albo FLAC: cz. 1, cz. 2.

These two things are too rare in Poland: all-female bands and good chamber pop. Mp3 or FLAC: pt. 1, pt. 2.

piątek, 21 stycznia 2011

"Jazz aus Polen 1966"

Panie, panowie i wszyscy pomiędzy, podziękowania za ten materiał dla Daniela B.

Teraz to wszyscy na świecie się (udają że) znają na polskim jazzie lat 60., ale wtedy doceniali nasz dżez tylko najbardziej zorientowani, jak Willis Conover albo Joachim Ernst Berendt. Ten ostatni właśnie prowadzi niniejszy program i jak tylko może, przybliża słing z tysiącletniego kraju nad Wisłą kulturalnemu niemieckiemu widzowi. Chcałem napisać teraz Państwu zagadkę "kogo tu nie ma", ale nie dałem rady, bo są wszyscy: liderują Komeda, Trzaskowski, Kurylewicz, Sadowski, Ptaszyn, Namysłowski, a grają np. Stańko, Urbaniak i Milian. Zagadka przeto będzie inna: co to za utwór, który zapowiedziany jest jako "Roman dwa"?
Do zobaczenia tutaj, do ściągnięcia tu.

A 1966's Joachim Ernst Berendt-hosted documentary on Polish jazz made for German television. Sizzling live performances from all the key protagonists of that scene: Komeda (spot the young Tomasz Stanko in his band), Namyslowski, Kurylewicz et al. Incredible. Watch it here or download it from here.

poniedziałek, 17 stycznia 2011


Muzyka z zupełnie innego świata, sprzed mniej więcej stu lat (najwcześniejszy utwór jest z roku 1906, najpóźniejszy - z końca lat 20.) Proszę zamknąć oczy i odlecieć. Precz z dragami.

Herewith I'm introducing a new tag into my postings - 'not here, not now'. (I mean, unless you are from India or Pakistan.) Just close your eyes and let yourself transcend your usual schemes&schedules to this otherworldly music.

sobota, 8 stycznia 2011

Julian Przyboś - Noc majowa (1945)

Recytuje autor.
" A Night in May", read by author.