piątek, 21 listopada 2008

Vox (1979), czyli zemsta mojej mamy

Jest gdzieś tak listopad 1980. Świeżo upieczony fan rocka, dziesięcioletni Miecio, zachodzi po szkole do empiku, gdzie na swoim ulubionym stoisku widzi jakieś zamieszanie - płyty rzucili. Wśród nich rzecz, na którą Miecio ostrzył ząbki - "Helicopters" Porter Band. Biegiem do domu po fundusze, a raczej dotację od mamy. Po drodze Mietek knuje chytry plan: "no tak, na płytę jakichś długowłosych narkomanów forsy nie dostanę. Powiem, że jest płyta Voxu - mama ich lubi, a jak wrócę, to powiem, że już wykupili".
No, plan się powiódł w 100%. Helicopters kupowałem sobie jeszcze kilka razy (zdzierał się winyl), aż parę lat temu nabyłem kompakt. I co ciekawe, mniej więcej w tym samym czasie kupiłem też - za całe 3 złote - tamten nieszczęsny Vox na cd. Co gorsza, moja mama się chyba zemściła za defraudację sprzed ćwierć wieku - spodobała mi się ta płyta.
Ten zespół jest ZBYT obciachowy, by załapać się na nostalgię za obciachem. Nie ma ich na składankach z serii Polish Funk (a trafił tam akompaniujący im Alex Band). Nie ma też hasła "Vox" w książce "333 popkulturowe rzeczy PRL", co uważam za poważny błąd tej publikacji (zwłaszcza, że jest tam Vondrackova). Myślę sobie, że zbiorowa pamięć dałaby radę ich przetrawić, gdyby byli homoseksualistami. A tak - co tu z nimi począć?
Płyta ma przede wszystkim zajebistą wartość kulturoznawczą. Posłuchajmy np. utworu "Ale Feeling" - flaki z olejem, ale była tam i wtedy publiczność, która się nim ekscytowała. Następna pieśń, "Masz w oczach dwa nieba" - "u u u uuuu", i już widzę te wszystkie Lucyny (Haliny, Krystyny) w sukienkach a la zasłona hotelowa i fryzurach a la Farah Fawcett, mięknące w ramionach restauracyjnych Borewiczów.
Kompozycje, myślę, zahaczają o nurt "outsider music" - te podróby Bee Gees były robione (zresztą dobrze) w świętej niewinności. Co z tego, że wspomniane "Dwa nieba" to zrzyna z "How Deep Is Your Love", a "Dopiero dziś" to wypisz wymaluj "Until". Rynkowski jako kompozytor w świetnej formie ("Lucy"). Teksty: pisali je np. P. Howil czy T. Rayer - ani chybi pseudonimy jakichś esbeków.
Pierwotnie chciałem zamieścić tylko repertuar oryginalnego LP, ale singlowe bonusy - Bananowy song i Dwa nieba w anglojęzycznych wersjach i dwa kowery Bee Gees (!!!) - mają tak cudownie koślawe tytuły, że nawet zespoły pop z Molvanii się chowają.
Proszę się częstować - Mediafire, 98 Mb.
hasło - panmietekblogspotcom

13 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Fakt, brali z Bee Gees końca lat 70
czasem wręcz garsciami ale tez zawsze dodali coś od siebie. Dodali tak umiejętnie i na tyle dużo że nie sposób ich pomylic z innym polskim zespołem. Czyli jednak wypracowali swój styl i swoje brzmienie. No i.... ;)potrafili śpiewac co nie jest tak oczywiste w przypadku współczesnych gwiazd i gwiazdeczek.

Szkoda że do dziś nie ma edycji CD z prawdziwego zdarzenia, tego winyla, są tylko, "byle jakie".

Ta płyta to ich drugi album. Lepszy w mojej ocenie jest ich pierwszy album, w całości zaśpiewany po angielsku. Płyta odniosła wielki sukces, wtedy w Polsce, nakład osiągnął 400 000. To było coś. No ale nie o cyferki idzie. Płyta jest nprawdę dobra.

Jest edycja CD, bardzo dobra edycja i ja ją mam, jakby co :)


Szkoda że wtedy nie kupiłeś płyty Mobilization Portera, edycji CD nie ma do dziś, tzn jest :) w tzw boxie, czekam aż w markecie rozpakują ten box na tzw sztuki to będzie szansa kupic tę płytę.

Anonimowy pisze...

Aaaaa :) To wtedy były empiki? :)
"U mnie" nie było, ja płyty wtedy kupowałem w ... księgarniach :)

Anonimowy pisze...

Bożesztymój !
Już myślałem, że Pan Mietek niczym mnie nie zaskoczy i załaduje kolejną ciekawą płytę z jazzem albo klasyką, ew. jakąś awangardą...ale Vox-u się nie spodziewałem zupełnie...
rajzbret

Anonimowy pisze...

Taka sobie epeczka ;)


http://rapidshare.com/files/166247899/epeczka.rar

wiesz od kogo ;)

Anonimowy pisze...

Czy to zaraza jakas czy co?
Trzy bardzo dobre polskie blogi z muzyka. Przynajmniej do tej pory tak bylo, a teraz:
na jednym metalowo-zelazne badziewie
na drugim - Happy End
a na trzecim, Mietkowym - Vox

Dzisus Krajst :(

Anonimowy pisze...

A informacyje jakoweś na temat "Takiej sobie epeczki" to będą?

Anonimowy pisze...

Vox to raczej jednorazowy skok w bok pana Mieczysława.
Lepsze to niż metalowe badziewie u pana Piotra.
rajzbret

Anonimowy pisze...

Epeczka to tajemnica ;)

Anonimowy pisze...

Z VOX-em to jest tak, ze moja byla przyjaciolka z jednego z krajow Demoludu, ktora chcialem zaznajomic nie tylko z polska sztuka uprawiania igraszek poscielowych, na pytanie o polskich muzykantow wykrzyknela nie zadne tam Porter Band czy inny Maanam albo Perfect tylko: -tych kilku przystojniakow, co tak fajnie, wysoko spiewali i sie po scenie poruszali.
Po kilku zatroskanych skrobnieciach po glowie, udalo sie mi wreszcie ustalic, ze to wlasnie malcziki z VOX-u.

Anonimowy pisze...

Ręce precz od Happy Endu ;)

Anonimowy pisze...

Czy dałoby się ponowić linka do VOXa? Bo albo plik na mediafire wygasł, albo hasło nie teges...a zależy mi... pozdrav!

mietek pisze...

hasło ciut zmienione i już powinno działać,
pozdrawiam

Anonimowy pisze...

Bardzo, bardzo dziękuję! Może Vox to obciach, ale 1)mam fazę na polskie funky-disco 2) przyda się do audycji...