środa, 17 września 2008

Witold Lutosławski - IV Symfonia (1992)

To też jeszcze nie jest z obiecanych płyt, ale za to z Warszawskiej Jesieni. Płyta się nazywa "Lutosławski - ostatni koncert", a odbył się on 25 września 1993 - zaraz 15. rocznica.
Lutosławski - facet niezwykły. Mój idol. Wyobraźcie sobie, że dopiero po jego śmierci wyszło na jaw, że dawał pieniądze na zagraniczne operacje chorych dzieci. No i jeszcze piłka nożna nie istniała dla niego. IV Symfonia trochę mnie zaskoczyła - jest raczej krótka (22 minuty), no i te niebiańskie brzmienia. Dałbym się oszukać, że to Messiaen.
Cieszcie się - Mediafire, 80 Mb (format .ape)
PS. Była ostatnio - chyba na Winylowni - dyskusja o zapomnianych sklepach z winylami, których już nie ma (sklepów, nie winyli). Teraz raczej z kompaktami są takie sklepy - niniejszą płytę kupiłem parę dni temu w Kutnie. Trochę płyt jeszcze było - także Penderecki - jak to się mówi, "od" 16 złotych. Spędziłem w tym Kutnie półtorej godziny między dwoma "different trains". Myślałem, że dobrze się czuję w PRLowskim oldskulu, żeby nie powiedzieć syfie, ale ten pobyt wyprowadził mnie z błędu. Bar dworcowy, szachownica na podłodze, krzesła w ceratkę, jedyna osoba - bufetowa czytająca "Naj". Smród odrzucił mnie w miasto. Tam zjadłem placek zbójnicki (nie pytajcie) w podobnie wyglądającym barze w centrum, tylko bez okien. Jeszcze cukiernia - w górę po obiecująco rozwalonych schodkach, ale NIC w niej dla mnie, a to już sztuka. Jedyna fajna rzecz to wystawa sklepu hydraulicznego - poniosła skromnego rzemieślnika fantazja i takie cudo poskręcał ze swoich wichajstrów:


Nawet mimo tego opuszczałem Kutno w nieciekawym nastroju. Dzień później media doniosły o potwornej zbrodni w tym mieście. "O, Kutno okrutne..."

6 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Dworce PKP to zgroza. Byłem kiedyś, raz jeden raz ale zapamietam do końca życia, na Dworcu Centralnym w Warszawie. No poprostu wstyd. Wszechogarniający brud, smóród i masa żebrzących bezdomnych. No poprostu wstyd. "Stolyca"

Równie brudno i beznadziejnie jak nie bardziej jest na na dworu głównym w Katowicach, No ale ruchome, cześciej nieruchme niż ruchome, schody mają.

Na dworcach PKP czas się zatrzymał. Żywe skanseny PRL-u.

Ankh pisze...

Mietku Drogi - Twoje posty tyczace polskiej muzyki wspolczesnej po prostu mnie powalaja. W pozytywnym sensie oczywiscie. Dlatego zerknij na ten link i mam nadzieje, ze znajdziesz tam sporo interesujacych Cie rzeczy. Pozdrawiam serdecznie. Savagesaints

Anonimowy pisze...

Znam ten dworzec w Kutnie-czesto tam bywalam noca jezdzac z Poznania do Lodzi-tam mialam okienko przesiadkowe od 5 do 6.20 rano...bardzo abstrakcyjne miejsce.Ale co do dworcow to jajgorzej wspominam gdanski-wracajac z koncertu Jarboe musialam z moim facetem przeczekac tam kilka godzin...bylo zimno jak cholera,zadnego miejsca by usiasc.Znalezlismy parapet obok przechowalni bagazu i tam sie usadowilismy.Udalo i sie zasnac wspartej na ramieniu mego mezczyzny-az tu magle budzi nas dziadyga z owej przechowalni i wymyslajac niezbyt przyjamnymi slowami stara sie nas stamtad usunac...koszmar...
Ale co tam-wazna jest muzyka :)

erkaem pisze...

Czy w kutnie jest okrutnie

erkaem pisze...

Jechałem ostatnio z 2 studentami, którzy mieli przesiadkę PKP w nocy w Kutnie. Sprzedawca biletów w Bydgoszczy wątpił chyba w ich rozum ale bilety sprzedał( tak rozumiałem ich relację) To, że z nimi siedziałem to jaki cud. W nocy w Kutnie rządzą menele. Jednego z oczekujących pobili i wyprowadzili na zewnątrz. Dwaj moi naiwni towarzysze cieszyli, że byli we dwóch! ( mieli po prostu szczęście). Ale powiedzieli sobie, że już więcej przez Kutno jechać nie będą. Omijajcie więc Kutno jak najdalej. Erkaem- pasażer korzystający z pociągu po raz pierwszy po 25 latach nie korzystania z tego środka lokomocji.

mietek pisze...

może czyta nas tu ktoś z Kutna i wtrąci swoje 3 grosze?