Lubię sobie myśleć, że mój tracący już rację bytu blog zmienił coś w muzycznym pejzażu naszej ojczyzny. Łudzę się, że niedawny wybuch popularności Eugeniusza Rudnika i wejście na parnas Tomasza Sikorskiego miały choć tyciu-tyciu wspólnego z moim mozolnym przegrywaniem szumiących kaset w kapryśną pamięć taniego komputera. Mam też nadzieję, że teraz, u schyłku mojego blogowania, zdołam dodmuchać trochę tlenu w bladziutko żarzące się węgiełki pamięci o nieżyjącej już krakowskiej kompozytorce i o jej oeuvre.
Ale do rzeczy. Po pierwsze to nie ją widzimy na zdjęciu, ale kogoś być może równie urodziwego, i to o tym samym nazwisku, i to z tego samego miasta, więc dla mnie jak najbardziej może być. [Już nie widzimy - kto się spóźnił ten trąba] Po drugie, uczył ją i pisał o niej w "Kompozytorach XX w." Schaeffer, w superlatywach, ale uparcie tytułując ją "Buczkówna". Wiedziałem, że w Krakowie kiepskie powietrze, ale żeby aż tak. Po trzecie, wreszcie jakaś porządna awangarda, instrumenty dostają w kość (podobno utworu "Anekumena" w całości śmiertelnik nie da rady wykonać, a to co Wam przesyłam to ino jego fragmenty), a przy tym eteryczne to i odrealnione. Tego nam teraz trzeba, uwierzcie mi.
Three short compositions from deceased and forgotten Polish female composer. Elusive, ethereal, and at times reassurringly jarring.