poniedziałek, 26 kwietnia 2010

Antologia polskiej animacji - soundtrack

Ani przepisywać tych wszystkich tytułów mi się nie chce, ani zachęcać do kupna nie mam siły. Zachęcam natomiast do posłuchania. Do każdego filmu muzykę komponował ktoś znany, a to Rudnik, a to Komeda: dysk 1, dysk 2.

Soundtracks to classic Polish animated films. Titles to be found - and the 2DVD edition to be bought - here. Music by the likes of Komeda, Rudnik, gee, can't remember them all. It's 30 tracks in total. Disk 1, disk 2.

niedziela, 11 kwietnia 2010

Krzysztof Komeda - Po katastrofie

Łagodnie rzecz ujmując, nie byłem zwolennikiem śp. prezydenta, ale przecież nie tak, kurwa, miało być.
Zapytany jak sobie wyobraża szczęśliwe życie, odparł: "plaża i muzyka". Polubiłem go za te słowa.
Zdaje się był fanem Komedy, więc - ku pamięci.

sobota, 10 kwietnia 2010

"Młynarski w Ateneum - recital '86"

Na zakończenie cyklu pierwsza z retrospektywnych płyt Młynarskiego. Całkiem dobra dla początkujących (jak np. ja 25 lat temu). Pamiętam, ze później Mistrz świętował swoje różne jubileusze już non stop - co 5 lat robił okrągłe rocznice swojej pracy twórczej, które rozciągały się rok przed i dwa lata po, a na każdej takiej imprze śpiewał i opowiadał to samo i tak samo. Dopiero jak zrobił "Czterdziechę", to odetchnąłem z ulgą, bo wreszcie co innego pokazał. Oto link:
http://flameupload.com/files/3P0YCFTH/mlat.zip
i dwie sprawy:
a. na kasecie był jeden utwór więcej niż na winylu i CD. ma ktoś? ma ktoś ochotę udostępnić?
b. proszę porównać piosenkę "Mam zaśpiewać coś o cyrku" z cyrkowym utworem stąd.

sobota, 3 kwietnia 2010

Wu Młynarski - "Obiad rodzinny" (1970), "Układanka" (1980)

Niewiele łączy te dwie pozycje dyskograficzne Miszcza. Chyba tylko to, że na pierwszej z nich sięgnął dna, a druga to jego święty szczyt.
Płyta "Obiad rodzinny" wcale nie musiała być taka zła. Repertuar tak samo nierówny jak na poprzednim albumie, jest i wodolejstwo, i absolutne klasyki ("Szajba", "Lubię wrony", "Przedostatni walc"). Zarżnął tę płytę sam Młynarski, wykonując te hity z potwornie nieznośną manierą - ojej, jakie to śmieszne jest co ja tu śpiewam, ludzie. Przefajnowane do granic nudności. (Najgorszy utwór - "Weź pan siekierkę".) Te same hiciory parę lat później zaśpiewał na żywo w wersjach, że tak powiem, kanonicznych - zostały ocalone dla potomności na albumie "Szajba".
"Układanka" to też, podobnie jak "Szajba", płyta koncertowa - wróć! nie płyta, tylko kaseta. Nagrana w czasie pierwszej Solidarności, kiedy już (przez chwilę) wolno było mówić więcej, a jeszcze się Miszczowi chciało. (Na płycie "Jeszcze w zielone gramy" nagranej tuż po odzyskaniu niepodległości było słychać już jakieś zmęczenie.) Tu - po prostu 33 minuty czadu. Nasz artysta zastosował formułę all killer, no filler, którą 20 lat później ściągnęli od niego na swojej pierwszej płycie The Strokes.
Tu jest "Obiad" (znów niski bitrejt, sorki), a tu "Układanka" (podziękujmy koledze Au za zgranie dobrze brzmiącej kasety - mój egzemplarz słychać jakby z trumny).
PS. a czemu "Wu Młynarski"? posłuchajcie pierwszego numeru z "Układanki".

Jest tam kto?

Słucha ktoś tego? Mam jeszcze dwa-trzy odcinki o Młynarskim, ale sam sobie "udostępniał" nie będę.

Wojciech Młynarski - "Dziewczyny, bądźcie dla nas dobre na wiosnę" (1968)

Druga płyta Młynarszczaka co prawda nic nowego nie wnosi, ale - poza wyjątkami, o tym zaraz - trzyma poziom. Tytułowy numer to czysty geniusz. Poza tym ciekawy wątek w piosenkach "Zdzisio" i "Bynajmniej", takie wczuwanie się z sympatią w, by tak rzec, ubogich duchem; podobnie jak 20 lat później Bielizna.
Aha, ten wyjątek - czy ktoś może mi wytłumaczyć, o co chodzi w finałowej "Balladzie o Kołobrzegu"? Bo ja za cholerę nie kumam. To znaczy, jedno wyjaśnienie mi przychodzi do głowy, ale nie chce mi się w nie uwierzyć, więc temat otwarty.
Mp3, sorki, ale niski bitrate (gdzieś mi się zapodziały te nagrania w lepszej jakości)

piątek, 2 kwietnia 2010

"Wojciech Młynarski śpiewa swoje piosenki" (1967)

Pierwszy odcinek serialu z Młynarskim. Nie kompletna dyskografia, a raczej płyt starych kilka i zaduma, co z tych staroci już przeminęło, a co wciąż kopie.
Pierwsza płyta zdecydowanie kopie. Kiedy słuchałem jej pierwszy raz (1988), największe wrażenie zrobiły na mnie (oczywiście nie wszystkie) utwory, których nie znałem. Opener "Trochę miejsca" brzmi jak pierwsza płyta XTC, "Żorżyk" i closer "Żniwna dziewczyna" wciąż wymiatają. Tu chyba nie ma słabego numeru, bo nawet jak się trafi gorszy tekst ("Ballada o siedmiu nożach"), to muzyka i wykonanie takie, że kapcie spadają.
Tu jest w formacie dla małp, a tu dla ludzi czyli uczciwe mp3.