Opowiadał mi to (chyba) naoczny świadek: w Knitting Factory w Nowym Jorku grał raz John Zorn z Masadą. Ich trudna i niezbyt głośna muzyka co i raz przegrywała z donośnymi dyskusjami, jakie w najlepsze prowadziły osoby zasiadające w loży. Wziął się Zorn wkurwił, przerwał koncert i kazał się im kurwa zamknąć i siedzieć cicho na dupie i słuchać albo wypierdalać z klubu. Mocno speszeni dyskutanci wybrali wariant pierwszy i dopiero po koncercie się Zorn dowiedział, że troje nieszczęśników nazywało się Lou Reed, Madeleine Albright i Vaclav Havel.
I guess I was told the following story by an eyewitness: John Zorn's Masada played once at Knitting Factory NYC. Their quiet and demanding music was time and again losing it to loud disputes led by the occupants of the box. Driven insane, Zorn interrupted the gig and told them to fuckin' shut up and sit on their fucking arses and listen, or to fuck off the venue. The poor things preferred to choose the first option and only after the gig did JZ find out who they were. And they were Lou Reed, Madeleine Albright and Vaclav Havel.